Okej, szczerze mówiąc nie wiem, czy zdjęcie konkretnie pasuje do tematu posta. Ale nie ma to dla mnie większego znaczenia. Wrzucam je, bo mniej więcej tak się czułam przez cały okres swojego odchyłu od norm psychicznych. Może to Wam trochę rozjaśni umysł i zrozumiecie, co chciałabym przekazać. Tak więc nie przedłużając. Co z tą naszą samoakceptacją? Przecież wszyscy trąbią o tym, że powinniśmy doceniać siebie, każdy z nas jest cudowny, każdy powinien być sobą, bo jesteśmy super. Moje zaburzenia związane z osobowością zaczęły się mniej więcej w gimnazjum. W końcu typowe. Każdy ma w tym okresie jakiś problem emocjonalny ze sobą i ciężko nam samych siebie ogarnąć. Proste. Ale patrzyłam na koleżanki, które mają piękne długie włosy, które mają ten 'idealny' wzrost, są uwielbiane przez wszystkich wokół. Ja taka nie byłam. Teoretycznie miałam znajomych, ludzi, których określałam mianem przyjaciół. Ale raczej nie mogłam im powiedzieć wszystkiego. Gdy już raz spróbowałam, zostawałam najzwyczajniej w świecie wyśmiewana i potem wypominano mi to przez kilka dobrych dni, a nawet i tygodni. Okres gimnazjum i naszego chwiejnego dojrzewania, to najgorsze, co mogliśmy otrzymać. Około drugiej gimnazjum, zaczynałam swoje zmiany. Na pierwszy rzut poszły włosy. Z blondynki stałam się czarną. Chciałam czegoś mocnego, żeby inni to zauważyli. Żebym w końcu stała się kimś. Żebym mogła być lubiana i doceniana tak, jak moje koleżanki z klasy. Widziano moją zmianę przez kilka dni. Później o niej zapomnieli. Włosy zaczęły wypadać mi garściami po drugiej koloryzacji. Byłam załamana. Trzeba było obciąć włosy, które początkowo sięgały mi za piersi. Skończyło się na tym, że miałam je do ramion i grzywkę. Tragedia. Jeden z najgorszych wyborów, jakie podjęłam w całym swoim życiu. Zaczęłam się malować. Dosyć nieumiejętnie, ale zaczęłam. Wyglądałam nieco lepiej i to mnie troszkę pocieszyło.
*
Do prawdziwych metamorfoz doszło w wakacje zeszłego roku. Przedłużyłam włosy, wymieniłam ubrania w szafie. Byłam inną sobą. Jednak charakter pozostał ten sam. Dalej czułam się zraniona, nie wiadomo dlaczego, obwiniałam cały świat za ból, jakiego doświadczałam. To było totalną głupotą, ale niestety nie potrafiłam z tego wyjść. To byłam ja. I tyle. Nigdy w życiu nie wyszłabym z domu bez doczepionych włosów, bo przecież moje cienkie i krótkie ciągle były pośmiewiskiem. Nieważne, że dziewczyny w mojej nowej klasie miały takie same, a nawet i gorsze. Wytykały tylko moje błędy wizualne. Brzmi to głupio, ale bardzo mnie to raniło. Dopiero, gdy zaczęłam uczęszczać na terapię, zrozumiałam, że wszystko jest okej ze mną. Jestem taka, jak każdy człowiek na świecie. Ja też mogę iść do szkoły, do sklepu, gdziekolwiek, bez makijażu. Wyglądam źle? No trudno. Ale taka właśnie jestem.
*
Niech ktoś mi, do cholery, wyjaśni, dlaczego dbamy o zdanie ludzi, którzy absolutnie nic o nas nie wiedzą? Plotki były, są i będą zawsze. Ale dziś wiem, że najważniejsze jest dla mnie to, co sądzą o mnie moi przyjaciele i rodzina. Są dla mnie priorytetem w życiu. Bezsensowne gadanie 'hej, Ty, jesteś super, jesteś wyjątkowy' w niczym nam nie pomoże. Nie podam Wam też konkretnego sposobu na to, jak docenić siebie. Bo takowy nie istnieje. Nie można z dnia na dzień przestać przejmować się zdaniem wszystkich wokół. To trwa tygodniami, miesiącami. Ale w końcu uda się to osiągnąć. Mnie się udało. A mam wrażenie, że byłam już na dnie. Szczerze, z czystym sumieniem mogę powiedzieć JESTEM SOBĄ. Jestem tym, kim chciałam być od zawsze. Jestem sobą i jestem szczęśliwa. A skoro ja jestem szczęśliwa sama ze sobą, to inni też będą. Mam wspaniałe osoby przy sobie, które każdego dnia pokazują mi, że wszystko jest ze mną w porządku. Jestem w innej szkole. Mam wrażenie, że trafiłam do innego świata. Ale może to po prostu ja się zmieniłam. Skoro akceptuję siebie, to oni też to robią. A jeśli coś mi wytkną, trudno, trzeba umieć śmiać się z siebie i wszystko będzie w porządku, raz dwa o tym zapomną. Pani psycholog wielokrotnie pytała mnie, co w sobie lubię i czego w sobie nie lubię. Na to drugie odpowiadałam z łatwością. Później padały pytania odnośnie tego, czemu tak się stało i czy jestem w stanie chociaż spróbować odrobinkę zmienić swoje drastyczne myślenie o wyglądzie, charakterze. Wy też spróbujcie odpowiedzieć na takie pytania, jeśli macie podobne problemy. A później dajcie znać, jak Wam idzie. :)